wtorek, 28 października 2008

A właściwie dlaczego?

A czemu nie?
Kocham Wiedeń. Z tej miłości przeprowadziłam się do niego dwa lata temu. Z miłości do mnie przyjechał razem ze mną mój (wtedy jeszcze nie) mąż.
Uwielbiam wielokulturowość tego miasta, architekturę, mnóstwo zieleni, kawiarnie, sklepy, metro, fiakrów, historię...
Chcę pokazać Wiedeń, jaki znam i kocham.


Na (dobry) początek zdjęcie zrobione już dwa lata temu w parku przy pałacu Schönbrunn.



Zazwyczaj fiakrzy nie jeżdżą tak szybko...

Fiakier to i dorożka i powożący nią. Kiedyś mógł to być wyłącznie mężczyzna. Dziś mamy równouprawnienie. Nazwa fiakier nie pochodzi z niemieckiego (co słychać), a z francuskiego. St. Fiacre to święty Fiakriusz, który jest patronem dorożkarzy. Przedstawiający go obrazek wisiał w oberży przy ul. Saint-Antoine w Paryżu, gdzie w XVII wieku wynajmowano powozy.
Dziś można za kilkadziesiąt euro (w zależności od długości trasy, a są zwykle dwie do wyboru) przejechać się fiakrem. Nie tylko po ogrodach Schönbrunnu, ale też po Starym Mieście. Fiakrów można spotkać przede wszystkim tuż obok katedry św. Szczepana, przy Hofburgu, no i oczywiście przy pałacu Schönbrunn.


O Schönbrunnie też napiszę, ale w jednym z kolejnych postów. Ten pałac jest stanowczo za duży jak na pierwszego posta.

Brak komentarzy: