Podobno mamy ocieplenie klimatu. "Podobno", bo do Wiednia zawitała zima. Śniegu wprawdzie nie ma, ale termometr wskazuje temperatury poniżej zera, jest wilgotno, a do tego, jak zwykle w Wiedniu, wieje wiatr. Brrr!
To taka pogoda, podczas której najchętniej nie wychodziłabym z domu. Jednak jeśli już wyjść trzeba (zwłaszcza wieczorem, brrr...), to przydałoby się coś, czym możnaby się rozgrzać po powrocie do domu. Austriacką alternatywą dla herbaty z cytryną i miodem jest Punsch. Można oczywiście kupić gotowy w każdym supermarkecie, ale o ileż przyjemniej jest zrobić go samodzielnie!
Ja korzystam z tradycyjnego przepisu. Podobno według niego jest przygotowywany Punsch w cukierni Demel.
Składniki:
1 butelka czerwonego (pół)wytrawnego wina (idealny jest Zweigelt)
1 szklanka soku pomarańczowego (najlepiej świeżo wyciśniętego)
sok wyciśnięty z jednej cytryny
40 ml wódki
120 g cukru
szczypta cukru waniliowego
po 100 g mrożonych truskawek, malin, czerwonych porzeczek i jeżyn (jesli dodacie inne owoce jagodowe, nic się nie stanie)
Wieczorem wlewamy/wrzucamy wszystkie składniki do garnka i podgrzewamy do temp. mniej więcej 85 stopni. Nie można dopuścić do wrzenia! Zostawiamy na noc, żeby się "przegryzło".
Następnego dnia przed podaniem ponownie podgrzewamy, uważając, aby Punsch się nie zagotował.
Smacznego!
Przepis pochodzi z książki Attili Dogudan "Demels großes Weihachtsbuch".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz