sobota, 31 października 2009

Styryjska tarta dyniowa



Na zakończenie Festiwalu Dyni postanowiłam upiec coś specjalnego. Wybór padł na styryjską tartę dyniową (Steirischer Kürbiskuchen). Autorem przepisu jest znany niemiecki kucharz, gwiazda telewizyjnych programów kulinarnych, Alfons Schuhbeck. Przepis znalazłam tutaj.
Ciasto jest bardzo smaczne, delikatne i mocno pachnie pomarańczami. Smakuje trochę jak sernik (ale to przemawia wyłącznie na jego korzyść).




STYRYJSKA TARTA DYNIOWA

Ciasto:
250g sucharków (użyłam bezcukrowych)
50g tartych migdałów
100g cukru
150g roztopionego masła

Nadzienie:
400g miąższu dyni
200ml białego wina
1 łyżka imbiru (najlepiej świeżo tartego, może być mielony)
1 szczypta cynamonu
skórka otarta z ½ pomarańczy
3 jajka
100g cukru
1/8l śmietany (użyłam 18%)

tarte migdały do posypania
bita śmietana do dekoracji



Dynię kroimy na małe kawałki. Podgrzewamy wino z cynamonem, imbirem i skórką z pomarańczy. Gotujemy w nim dynię do miękkości. Przecieramy przez sito lub rozdrabniamy w blenderze i odstawiamy do ostudzenia.
Piekarnik nagrzewamy do 220°
Sucharki kruszymy - najłatwiej w blenderze. Mieszamy z migdałami. Dodejemy roztopione masło i zagniatamy ciasto. Wyklejamy nim dno i brzegi natłuszczonej formy do tarty - użyłam 24-centymetrowej (jak podał autor), jednak ciasta było trochę za dużo. Podpiekamy w temperaturze 220° przez 10 minut. Wyciągamy z piekarnika i zmniejszamy temperaturę do 160°.
Przygotowujemy nadzienie: jajka, cukier i śmietanę ubijamy trzepaczką. Dodajemy ostudzoną masę dyniową. Mieszamy i wylewamy na podpieczony spód. Posypujemy tartymi migdałami. Pieczemy przez 50 minut. Po wyłączeniu piekarnika ciasto zostawiamy w nim przez kolejne 20 minut.
Podajemy ostudzone z bitą śmietaną.



poniedziałek, 26 października 2009

Ciasto dyniowe ze styryjskim Kürbiskernöl



W ramach tegorocznego Festiwalu Dyni upiekłam ciasto dyniowe. Bazowałam na przepisie nutinki z forum cincin. Troszkę go zmodyfikowałam i dodałam do ciasta styryjkiej specjalności - Kürbiskernöl, czyli oleju z pestek dyni. Zamieniłam też zwykły cukier na brązowy. Ciasto jest puszystke, pięknie pachnie. Zachęcam do piczenia!





Ciasto dyniowe


1 szklanka mąki pszennej
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
2 jaja
1/2 szklanki rozgotowanej i zmiksowanej dyni
1/2 szklanki oleju z pestek dyni
pestki dyni


Miksujemy jajka z dynią i olejem, dosypujemy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól. Dokładnie miksujemy.
Ciasto wlewamy do formy 23 cm x 23 cm wyłożonej pergaminem, obficie posypujemy pestkami dyni. Pieczemy 30 minut w temperaturze 180°C. Sprawdzamy patyczkiem, czy upieczone.



piątek, 23 października 2009

Apfel-Kürbis Busserl








 
 

Jak już mniej więcej rok temu pisałam, dynia jest dość popularna w kuchni austriackiej. Najbardziej znany jest oczywiście słynny styryjski Kürbiskernöl (olej z pestek dyni). Tym razem podzielę się z Wami przepisem na ciasteczka - całuski jabłkowo-dyniowe i przy okazji wezmę udział w Festiwalu Dyni.

Całuski jabłkowo-dyniowe

1 obrane jabłko
20 dag dyni
10 dag ciasteczek amaretti
30 dag mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
5 łyżek syropu klonowego
1 łyżeczka mielonego imbiru
2 jajka

ew. pestki dyni

Jabłko i dynię zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Ciasteczka amaretti rozkruszyć w blenderze. Miąższ wymieszać z imbirem, mąką, proszkiem do pieczenia. Na koniec dodać jajka i syrop klonowy. i ew. pestki. Dobrze wymieszać. Wykładać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Piec ok. 20-25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Smacznego!


czwartek, 22 października 2009

Meldezettel


W dzisiejszym wydaniu "Pracy i życia za granicą" znajdziecie przetłumaczony przeze mnie austriacki formularz meldunkowy. Jego wypełnienie czeka każdego, kto planuje zostać w Austrii dłużej.
Bez Meldezettel nie załatwicie w Austrii właściwie niczego. Potrzebny jest przy zakładaniu konta w banku czy zgłaszaniu się w Krankenkasse (kasie chorych).
Formularz i wszelkie informacje znajdziecie tutaj.

piątek, 9 października 2009

Polska szkoła w Wiedniu

We wczorajszym wydaniu "Pracy i życia za granicą" ukazał się mój artykuł o polskiej szkole w Wiedniu.

Szkoła Polska im. Jana III Sobieskiego przy Ambasadzie RP to właściwie Zespół Szkół, obejmujący swoim zakresem sześcioletnią szkołę podstawową, trzyletnie gimnazjum i trzyletnie liceum ogólnokształcące. Do szkoły uczęszczają zarówno dzieci, które w Austrii są tylko czasowo, jak i dzieci Polaków lub osób pochodzenia polskiego przebywających na stałe za granicą.
Szkoła realizuje uzupełniający program nauczania, zatwierdzony przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w Polsce. Umożliwia on uczniom wracającym do kraju kontynuowanie nauki na każdym etapie edukacyjnym. W szkole korzysta się z polskich podręczników.
Poza tym w szkole organizowane są rożnorodne imprezy takie jak np. pasowanie na ucznia, andrzejki, mikołajki, jasełka, zabawa karnawałowa, topienie Marzanny, Dzień Matki, Dzień Dziecka. Ponadto klasy często wychodzą do teatru i kina.
Zajęcia odbywają się przy Promenadeweg 3 w 23. Bezirku w Wiedniu. Można się do niej dostać autobusami ÖBB-Postbus 354 lub 253 (należy wysiąść na stacji Kalksburg Kirchenplatz). Szczegółową mapkę dojazdu zamieszczono na stronie internetowej szkoły.
Uczniowie przyjeżdżają do szkoły w soboty (dzieci młodsze) lub raz w tygodniu na parę popołudniowych godzin. Dzięki temu mogą spokojnie chodzić równolegle do austriackich szkół. Z myślą o uczniach mieszkających daleko od Wiednia organizowane jest także nauczanie w systemie kształcenia na odległość w zakresie tych samych przedmiotów. Wówczas zajęcia odbywają się raz w miesiącu.
Dokładny plan lekcji poszczególnych klas znajdziecie na stronie internetowej szkoły.
Myślę, że najważniejszą wiadomością jest to, że nauka w szkole jest bezpłatna. Szkołę w całości finansuje Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. W wyposażeniu szkoły i organizacji szkolnych imprez pomagają jednak sponsorzy, a także działająca przy szkole Rada Rodziców.

Adres:
Zespół Szkół im. Jana III Sobieskiego
przy Ambasadzie RP w Wiedniu
Promenadeweg 3
1230 Wiedeń, Austria
Tel: +43 888 41 58 181
Fax: +43 888 41 58 60
e-mail
Dyrektor: dyr.kaczmarczyk.h@szkolapolska.org
Sekretariat: dyrektor@szkolapolska.org


czwartek, 8 października 2009

Mozartkugeln w polskiej puszce


Uwaga, uwaga!
W austriackich sklepach pojawiła się limitowana edycja czekoladek Mozartkugeln firmy Mirabell!
To najlepsza okazja dla tych, którzy jeszcze nie znają smaku tych kultowych czekoladek, aby wreszcie je sobie kupić. A Mozartkugeln są pyszne. Te produkowane przez firmę Mirabell nie są co prawda oryginalne, ale bardzo smaczne. Najprawdziwsze wyrabiane są ręcznie (!) od 1890 roku przez salzburską cukiernię Fürst:
najpierw kuleczkę zielonego, pistacjowego marcepanu obtacza się w nugacie, potem natyka się każdą na patyczek i macza w ciemnej czekoladzie; gdy zastygną, a dziurka po patyczku zostanie zalepiona polewą, owija się je w sreberka.
Rocznie powstaje w ten sposób 1,4 mln Mozartkugeln!


W Mozartkugeln firmy Mirabell marcepan otoczony jest jasnym i ciemnym nugatem. Można je dostać w całej Austrii. Seria limitowana zapakowana jest w puszkę zaprojektowaną przez Polkę Agatę Peperski Pierzchanowską. Peperski wygrała organizowany przez firmę Mirabell konkurs na projekt puszki. Mogli w nim brać udział wyłącznie studenci Uniwersytetu Sztuki Stosowanej w Wiedniu (Universität für angewandte Kunst Wien), gdzie Peperski uczy się od 2007 roku. Czekoladki były dotychczas sprzedawane w tradycyjnych puszkach. W tym roku firma postanowiła odświeżyć swój wizerunek i zaprosiła do współpracy młodych ludzi. Mieli oni za zadanie zmierzyć się z wizerunkiem Mozarta w sposób dowcipny i nowatorski. No i zdaniem jurorów Peperski udało się to najlepiej.
Gratulacje!

P.S. Mój artykuł o sukcesie Peperski ukazał się w dzisiejszym wydaniu "Pracy i życia za granicą".

czwartek, 30 lipca 2009

Nimm ein Sackerl für mein Gackerl!

Czyli: Weź siateczkę na moją kupeczkę! W ten sposób uroczy psiak ze zdjęcia na podajniku torebek na psie odchody zachęca nas do korzystania z nich. A korzystanie z nich się opłaca - każda sprzątnieta po naszym pupilu kupa to 36 euro w kieszeni (taką karę zapłacimy za pozostawioną "pamiątkę"). Na szczęście podajniki torebek znajdują się co kilkaset metrów, koszy na śmieci teź jest pod dostatkiem.



W ogóle psy w Wiedniu mają całkiem niezłe życie. Właściciel jest co prawda zobowiązany do zgłoszenia psa w magistracie, co wiąże się z roczną opłatą w wysokości 43,60 euro. W zamian pies dostaje swój medalik z numerem i jest rejestrowany w bazie danych. Ponadto miasto przygotowało 126 Hundezone, czyli stref dla psów. Są to mniejsze lub większe, ogrodzone tereny z zadbanym trawnikiem, ławkami i stolikami dla właścicieli, gdzie psiaki mogą się do woli wybiegać bez smyczy. Oczywiście znajdziemy tam też torebki na psie odchody, kosze na śmieci, no i pompę z wodą dla psów.


Z psem bez problemów przejedziemy się też komunikacją miejską (kupujemy mu bilet ulgowy - 0,90 euro, a jeśli mamy Jahreskarte, to pies jedzie za darmo). Wymagana jest oczywiście smycz i kaganiec (małe psy są wpuszczane nieoficjalnie bez kagańca).
Z psem można wejść właściwie wszędzie, do prawie każdego sklepu (oprócz marketów), w restauracjach dostanie on miskę z wodą, a w jednej z lodziarni na Graben można kupić lody dla psów.
Warto pamiętać o tym, że dla Muzułmanów pies jest zwierzęciem nieczystym. Dlatego nie zabierajmy go do tureckiego sklepu i nie dziwny się, jeśli muzułmańscy sąsiedzi będą omijać nas szerokim łukiem.
Więcej przeczytacie w najnowszym wydaniu "Pracy i życia za granicą" w mpim artykule "Pieskie życie".